Z ogromnym ciężarem w sercu, ale z poczuciem obowiązku – piszę ten tekst. Nie tylko jako obywatelka. Nie tylko jako zwolenniczka Rafała Trzaskowskiego. Piszę przede wszystkim jako psycholog – próbując zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w tych wyborach. Bo nie była to wyłącznie porażka kandydata. Była to porażka pewnej emocjonalnej narracji, w którą wielu z nas wciąż wierzy.

Nie da się wygrać z człowiekiem, który obiecuje ochronę, jeśli społeczeństwo czuje się zagrożone. To banał, ale psychologicznie całkowicie uzasadniony. Karol Nawrocki nie musiał mieć wyrazistego programu – wystarczyło, że uderzał w struny lęku. Lęku przed „obcym”, przed utratą tradycji, przed „tym, co nieznane”. A lęk to jedna z najsilniejszych emocji – i właśnie ona popycha ludzi do wyborów, które często są emocjonalnie spójne, ale poznawczo sprzeczne.
Trzaskowski mówił do tych, którzy szukają wspólnoty w różnorodności. Nawrocki – do tych, którzy szukają iluzji porządku. I wygrał, bo to drugie daje szybszą ulgę.
Psychologia obronna: kto „jest swój”, a kto nie
W kampanii – a potem w wynikach – jak w soczewce zobaczyliśmy mechanizm rozpoznawania „inności”. Rafał Trzaskowski był zbyt dobrze wychowany, zbyt merytoryczny, zbyt warszawski. Dla wielu – zbyt daleki. Mimo wszystkich wysiłków, w wielu oczach pozostał „reprezentantem elit”. A kiedy społeczeństwo czuje się zmęczone, niedoreprezentowane i rozczarowane – nie głosuje „za”, tylko przeciwko komuś, kogo utożsamia z winą. To nie była porażka programu. To była projekcja emocjonalna.
Bańki poznawcze i złudzenie przewagi
W ostatnich tygodniach wszyscy żyliśmy w echo-komorach. I w naszej – tej „progresywnej” – Trzaskowski wygrywał. Był bardziej przygotowany, bardziej prawdziwy, bardziej zintegrowany z europejskim duchem. Ale poza naszą bańką toczyła się inna rozmowa. Tam Trzaskowskiego nie słuchano – tylko go oceniano. Psychologicznie nazywamy to pluralistyczną ignorancją – przekonaniem, że większość myśli tak jak my, bo nie mamy kontaktu z odmienną perspektywą. A potem przychodzi szok. I pustka.
To nie koniec. To lustro
Te wybory nie pokazały, że Polska odwraca się od wartości. Pokazały, że Polska jest rozdarta między potrzebą bezpieczeństwa a potrzebą zmiany. Dziś wygrała ta pierwsza. Ale to nie oznacza, że druga nie ma sensu. Zmiana społeczna to proces. Nie zawsze linearny. Czasem – jak w terapii – cofamy się, zanim pójdziemy dalej.
Rafał Trzaskowski przegrał wybory, ale nie przegrał sensu. A jego wyborcy nie przegrali przyszłości. Przegraliśmy jedną narrację.
Teraz czas napisać nową.
Dodaj komentarz
Komentarze